uparta Ola

moje podróże

16 luty 2010 – Nairobi i Masai Mara.


Wylot z Warszawy był opóźniony, ale nie martwiliśmy się, wiedzieliśmy, że na przesiadkę na następny samolot w Istambule mamy bardzo dużo czasu.

Lotnisko w Istambule wywarło na nas piorunujące wrażenie, TO OLBRZYM, na którym bezustannie lądują i startują samoloty. Samolotów było tak wiele, że przed pasem startowym tworzyły się KORKI, nasz samolot przepuszczał wszystkie większe samoloty, ale w końcu wystartowaliśmy. Pozytywnie zaskoczyły nas linie Turkish Airlines. Doskonała i profesjonalna obsługa, wygoda i pyszne MENU na pokładzie.

Z kolei lotnisko w Nairobi okazało się całkiem zwyczajne, takie „komunistyczne” jakby z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, ale co najważniejsze wizy do Kenii potaniały o 50 % i kosztują już tylko $25 od osoby. My wylądowaliśmy około czwartej rano. Bez problemu znaleźliśmy bagaż, umyliśmy się i spotkaliśmy czekającego na nas Alexa.

Do MASAI MARA mieliśmy wyruszyć o 5.00 rano, ale o punktualności w Afryce trzeba po prostu zapomnieć…

Jak sieroty siedzieliśmy w HOTELU BOULEVARD w Nairobi czekając na Edwinę i kierowcę,  zjedliśmy śniadanie, byliśmy źli na Kenijczyków, którzy nas “olali”, ale po prostu trzeba było zagryźć zęby i odpuścić. Dowiedzieliśmy się również  o małych zmianach dotyczących naszych autobusów do i z UGANDY, daliśmy prezenty Edwinie, która pomogła nam wszystko zorganizować no i w końcu około 8.30 wyruszyliśmy w kierunku Masai Mara z przemiłym kierowcą Tomem i kucharzem Sylvestrem.

Dolina Ryftowa – w drodze do Masai Mara

Brama wjazdowa Parku Masai Mara



Zostaw komentarz