uparta Ola

moje podróże

Dawno tu nie zaglądałam


Kocham Afrykę, ale bardzo ciężko o niej pisać tu w domu, przywołuję bowiem wspomnienia i tak bardzo chciałabym się przenieść do miejsc i zwierząt, które na zawsze zostaną w mym sercu.
Kocham Afrykę masajską, Afrykę czerwoną, złoto sawanny wraz z jej lwami, lampartami i gepardami. Nie potrafię przestać myśleć o Gorylach z Bwindi, o zboczach wulkanów Virunga oraz o dzieciach piszczących ze szczęścia po otrzymaniu drobnego upominku.

Dziś już wiem że moja Kenia to parki południowe ciągnące się od wschodu po zachód tj. Tsavo Wschodnie i Zachodnie, Amboseli i Masi Mara. Mogłabym po prostu usiąść gdzieś na pod drzewem otoczonym przez falującą sawannę, słuchać i patrzeć na bezkresny horyzont.

W tym roku Park Masai Mara otworzył przede mną swoje całe piękno, zapoznał mnie z „wielką piątką”, a przecież spędziłam tam tylko półtorej dnia. Zobaczyłam mnóstwo lwów i lwic, które były na wyciągniecie ręki, pół metra od naszego samochodu. Można było popatrzeć na ich skórę pokrytą bliznami, silne szczęki, nastroszone uszy i mądre oczy.

Nawet płochliwy lampart podzieli się swoją zdobyczą z turystami, a wśród traw sawanny wypatrzyliśmy czarne nosorożce. Matka z młodym paradowała po pagórkach pochmurnego Masai Mara. Na koniec pojawiły się sępy, które zwiastują niespodziankę. Niespodzianką okazały się smukłe gepardy pilnujące swojej zdobyczy, sprawdzające, czy nie nadchodzi lew, z którym trzeba byłoby podzielić się zdobyczą.

Wizyta w Masaj Mara była bardzo owocna, park jest zróżnicowany, jakby nigdy się nie kończył, można wjechać w każdy zakamarek. Można dotrzeć nad rzekę Marę i wyobrazić sobie co dzieje się podczas WIELKIEJ MIGRACJI. Można postawić jedną nogę w Tanzanii, trzymając drugą w Kenii i to jest magiczne.



Zostaw komentarz